OSTATNIE MIESIĄCE

 

W lecie 2007 roku na jakiejś młodzieżowej imprezce w Mi­lanówku Gregory poznał o rok młodszą koleżankę z liceum. K. − szczupła, o ciemnych, długich włosach przypominała Mu Mamę. Wydawała się wrażliwa, cicha, delikatna. We wrześniu 2008 roku urodził im się syn Jaś.

Grzesiek pokochał swego małego synka zupełnie nieprzytomnie. Był widocznie przepełniony miłością i wreszcie mógł dać temu upust. Miał nawet do mnie pretensję, że ja nie okazuję miłości i zainteresowania Jego dziecku. A to był taki maluszek. Nawet nie potrafiłem wziąć go na ręce.

Ciężko pracował, bardzo dużo jeździł i latał do klientów i firm, które reprezentowaliśmy. Kończył modernizację domu na Grodeckiego 22. Przekazywał mi większe kwoty pieniężne, ażebym przeznaczył je na zabezpieczenie Agnieszki i na potrzeby mieszkaniowe przyrodnich sióstr.

Dzięki sprzedaży części naszych udziałów firmie Bisterfeld dokonujemy znaczących zakupów nieruchomości: piękne mieszkanie – penthaus na ul Mokotowskiej i piękną parcelę z widokiem na jezioro Gardno.

Zrobił porządek w swoich prywatnych aktach. Zmieniał się w oczach. Był zmęczony, zestresowany. W wielu sprawach radził się mego cibowskiego kolegi – Kurta Netzera z Wiednia.

Chciał jak najszybciej dokonać jeszcze kilku zakupów inwestycyjnych − żył w jakimś strasznym pośpiechu. Odpoczynkiem był, jak co roku, jesienny wyjazd na Rodos.

Dramat wisiał w powietrzu! Lato 2009 roku - pełen sukces zawodowy i znakomita sytuacja finansowa. A tu, podczas moich urodzin - 26 października, Gregory zachowuje się tak, jak by się z nami żegnał. Ze łzami w oczach składał mi życzenia dziękując za to jakim byłem dla Niego dobrym tatą, dla Niego i dla Jego sióstr - jak jest mi wdzięczny i jak mnie kocha. Powyższy tekst napisał też w formie dedykacji na podarowanej mi książce o starym Milanówku. Pod dedykacją  przyklił złotą monetę dwudziesto dolarową z dopiskiem "mały dodatek". (Dziś, gdy piszę to wspomnienie niestety nie mam już tej książki, ktoś mi ukradł - jeszcze jedna niepowetowana strata.) Byłem przerażony. W dodatku poinformował mnie, że musi sporządzić testament, bo jest stale w podróży i nigdy nie wiadomo co może się stać. Pytał mnie czy 10% masy spadkowej dla Karoliny to nie za dużo na życie i utrzymanie domu. Prosił, żebym zgodził się na dziedziczenie reszty - przekazując jego synowi majątek dopiero gdy skończy studia i 25 rok życia. Oczywiście na to się nie godziłem - przecież jestem od Niego o 45 lat starszy! - niech lepiej zapisze Ewie i Oli po 20% masy spadkowej a resztę - 50% przekażą one Jasiowi zgodnie z Jego zaleceniem. Uznał to za dobry pomysł i tylko prosił mnie żebym został wykonawcą testamentu.


Ciężko pracował, bardzo dużo jeździł i latał, kończył modernizację domu na Cyrhli. Przekazał mi większe kwoty pieniężne, ażebym przeznaczył je na zabezpieczenie Agnieszki i na potrzeby mieszkaniowe przyrodnich sióstr.


Zrobił porządek w swoich prywatnych aktach. Zmieniał się w oczach. Był zmęczony, zestresowany. Chciał jak najszybciej dokonać jeszcze kilku zakupów inwestycyjnych - żył w jakimś strasznym pośpiechu.